W ubiegłym tygodniu jeden z moich nauczycieli, miał wizytę u lekarza i poprosił o zastępstwo koleżeńskie... Ja przyszłam do klasy CE1 na lekcję plastyki i przy całym zamieszaniu ubiegłego tygodnia, nie miałam czasu wyszukać jakiegoś ambitnego tematu, realizowanego w jakiejś oryginalnej technice, więc skorzystałam ze standardów.
Zadałam temat: RODZINA!
Większość dzieci zaczęła liczyć na palcach ile osób musi narysować, niektórzy od razu przystąpili do dzieła, tylko Robert chwycił się za głowę, posmutniał i powiedział:
-MAWA TI MBI! (Oj ja biedny!)
-Robert, co się stało?
-Plastyka trwa tylko pół godziny, a nas w domu jest 24 i nie zdążę wszystkich narysować, a co dopiero pokolorować...
-Nic się nie martw, będziesz mógł dokończyć na następnych zajęciach...
I od razu uśmiech wrócił na jego twarz!
Nie jest biedny dlatego, że czasem nie wystarczy dla niego jedzenia, nie jest biedny dlatego, że z dwoma młodszymi braćmi ma na spółkę jedne buty, które już go trochę cisną, jest biedny, bo może z braku czasu pominąć kogoś, kto jest dla niego Najbliższy, Najważniejszy... I to jest BOŻE MYŚLENIE....